wtorek, 20 września 2011

Glimmer misty-nowa miłość.

Dopóki nie miałam do czynienia z Glimmer Mistami, zastanawiałam się na czym polega cały ten zachwyt. No dobra, pryskasz, błyszczy się. Aż taki szał? Tak myślałam dopóki nie skusiłam się aby kupić jeden z nich (przecież jak nie spróbuję to się nie przekonam!). I rzeczywiście, szał. Od momentu kupienia mam ochotę pryskać nim każdy papier. Szczególnie, że kupiłam kolor na tyle neutralny, że rzeczywiście mogę nim pryskać niemal wszystko. Bo czy złoto nie pasuje do każdej pracy? No dobrze, nie złoto, tylko Mustard Seed, bo mnie jakoś ten ze złotem w nazwie nie przekonywał. I jestem baardzo zadowolona. Coś czuję, że od teraz przy każdym zamawianiu materiałów będę dołączała do zamówienia buteleczkę tego płynnego światła.
Jako przykład pokażę notes, który ozdobiłam papierami "Tajemniczy Ogród" z Galerii Papieru. Papier jest tak cudowny, że nie potrzebuje wielu dodatków, stąd minimalizm.
 Wszystko oczywiście mocno spryskane Glimmer Mistem, co daje niesamowity efekt naturalnie niewidoczny na zdjęciu.
 Napis z gotowego alfabetu, pokryty warstwą Crackle Accents. Brzeg wycięty z kartki ze starej książki (dzięki Ci mamo za oddanie mi tej książki w imię sztuki!) dziurkaczem Doily Lace od Marthy Stewart.

Kwiatek z zestawu Primy, popryskany Glimmer Mistem dał efekt pięknego koloru herbacianej róży, dodatkowo potraktowałam go lekko brązowym tuszem.
P.S. Przepraszam za rzadkie wstawianie notek, niestety zajmuję się cały czas kartkami świątecznymi ( do świąt muszę zrobić ponad 100) czego efekty pokażę bliżej Świąte, kiedy będzie już ten klimat :) Oczywiście oprócz tego ciągle dłubię coś w papierze i nie tylko, czego efekty w kolejnej notce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz